Ten kraj pachnie żywicą i wolnością, nieosiągalną nawet w takim kraju, jak USA. O życiu w kraju, którego gospodarka ma zielony kolor rozmawiamy z Jackiem Kielianem, Polakiem od 20 lat mieszkającym w Montrealu.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: 20 lat w Kanadzie to szmat czasu. Jeśli dziś zapytam o pierwsze, luźne skojarzenie z Kanadą, pewnie nie będzie Pan mówił o syropie klonowym?
Jacek Kielian |
Jacek Kielian: Kanada to dla mnie przede wszystkim 6 miesięcy zimy i całkowity brak wiosny! Kanada to hokej i puchar Stanleya. Kanada to niezmierzona, przepiękna przyroda, jak ta opisana w „Kanada pachnąca żywicą” przez Arkadego Fidlera. Wreszcie - Kanada to doskonały start dla wszystkich.
A „Kanadyjczycy” - jacy są? Ich mentalność kojarzy się trochę ze Skandynawami.
Ponieważ mieszkam w Quebec, trudno mi się wypowiadać za resztę Kanady. Quebec to prowincja specjalna, wyróżniana na tle reszty Kanady. Mam tego pecha, że mieszkam we francuskiej prowincji z aspiracjami do separacji od reszty Kanady, a jednak należę do mniejszości mówiącej po angielsku.
Moi sąsiedzi potrzebują czasu, żeby się otworzyć, muszą wiedzieć, czy jesteś „anglo” czy „franko” – w jakim języku mają się do ciebie odzywać, gdy już minie bariera językowa. W Montrealu mieszka około 80 grup etnicznych, w tym około 50 tys. Polaków, prawie milion Francuzów, 250 tys. Włochów itd. Na 3,5 mln mieszkańców, tylko połowa jest Kanadyjczykami.
Dzieli ich tyle rzeczy, ale jedną cechę mają wspólną – kiedykolwiek między listopadem a majem temperatura spadnie z –25 do –8 stopni, jest niczym w święto i na ulicach pojawiają się ludzie w krótkich spodenkach, „bo się ociepliło”. Tutaj wszyscy czekają na lato – prawdziwą erupcję ciepła, festiwali, muzyki, ulicznego teatru, sztucznych ogni.
"Kanada to dla mnie niezmierzona, przepiękna przyroda" |
Za wszelką cenę starają się zmieścić wszystko w 4-miesięcznej pigułce, pomiędzy czerwcem a wrześniem, bo później przyjdzie „Buka”, zamrozi wszystko i trzeba będzie odkopywać pojazdy z półmetrowego śniegu przynajmniej raz na tydzień.
Ta część kraju, w której Pan mieszka, uchodzi właśnie za „francuską”. Jak wiele spuścizny przejęto po Francuzach?
Klimat znad Sekwany jest właściwie obcy i niezauważalny, jeśli nie brać pod uwagę oficjalnego języka (to francuski, a właściwie „quebecki”). Żaden mieszkaniec nie poczuwa się do bycia Francuzem, to było dawno, 400 lat temu i jedynymi pozostałościami są stare miasto w Quebec City i stary port w Montrealu, gdzie można poczuć się, jak we Francji.
"Wydawać by się mogło, że terenu jest masa i nic, tylko budować domy (...)" |
Tuż „za ogrodzeniem” Kanadyjczycy mają Amerykanów. O wzajemnych relacjach tych dwóch narodów krążą już legendy. Czy opinie o nienajlepszych stosunkach na tej linii są mocno przesadzone?
Stosunki amerykańsko-kanadyjskie na poziomie przeciętnego obywatela są w miarę OK. Przez granicę przejeżdża się w obydwie strony bez większych problemów. Biznes również toczy się bez przeszkód. My dajemy Amerykanom energię elektryczną (Hydro Quebec zasila stan Nowy Jork). Oni nie zjawiają się tu już tak chętnie, jak 10 lat temu - kurs dolara kanadyjskiego w stosunku do amerykańskiego wzrósł o 40%. Wspólnie śmiejemy się z odmiennego akcentu.
Wcześniej ta wzajemna niechęć była większa? A może to nie jest niechęć?
Nie wydaje mi się, żeby stosunki amerykańsko-kanadyjskie jakoś specjalnie cierpiały, mimo że pojawiały się ekstremalne sytuacje. A historia? W latach wojny wietnamskiej Amerykanie chronili się w Kanadzie, kiedy nie chcieli walczyć dla USA, Kanada zawsze była i jest ostoją liberalizmu (mimo że od 4 lat w rządzie kanadyjskim zasiadają konserwatyści). Kojarzy się z mityczną wolnością, nieosiągalną nawet w tak wolnym kraju, jak USA.
Amerykanie uwielbiali bywać w Montrealu, które traktowali jak miasto grzechu – jest europejskie jak na północnoamerykańskie warunki (z Formułą 1, kasyno-barami otwartymi do 3 nad ranem). Niesamowity kurs dolara amerykańskiego faworyzował turystów przez niemal cały czas. Kryzys w USA dramatycznie zahamował ten trend, a dzisiaj Kanadyjczycy – jak to oni – czekają, co z tego wyniknie dla nich na dłuższą metę.
W czym tkwi największa różnica pomiędzy tymi dwoma sąsiadami?
Bardzo istotną różnicą pomiędzy Amerykanami i Kanadyjczykami jest to, w jaki sposób postrzegają świat zewnętrzny. Amerykanie są nastawieni dość agresywnie, mają pistolety w domach i w razie zetknięcia się z nieznajomym, traktują go jako potencjalnego wroga, intruza zagrażającego bezpieczeństwu.
"W Montrealu mieszka około 80 grup etnicznych, w tym prawie milion Francuzów. Na 3,5 mln mieszkańców, tylko połowa jest Kanadyjczykami" |
Kanadyjczycy są raczej nastawieni przyjaźnie i otwarcie do nieznajomych. Domów nie zamyka się na klucz, zamki są najgorszej jakości. Przeważa zaufanie i ciekawość.
Kiedy Pan tak mówi, od razu przypomina mi się Polak sparaliżowany prądem na lotnisku w Vancouver…
No tak, bardzo smutna sprawa, wyrazy współczucia dla rodziny Pana Roberta Dziekańskiego. Było o tym bardzo głośno w mediach. Można powiedzieć, że cała Kanada potępiła to tragiczne nieporozumienie. Wszyscy przychylają się do opinii, że wina leży po stronie oficerów RCMP. W 2008 r. specjalna komisja rozpoczęła dochodzenie pod przewodnictwem sędziego Braidwood, który stwierdził w końcowym raporcie, że policjanci powinni przeprosić za swoje zachowanie, co więcej – matka powinna dostać odszkodowanie.
Nie jest to przypadek odizolowany. Od 2003 roku aż 17 osób zginęło od używania paralizatorów, niemniej jednak gdybym miał być aresztowany i miał wybór pomiędzy policją z USA i Kanady, nie wahałbym się wybrać Kanadę.
Czym Kanada może się poszczycić przed Europejczykami?
W Kanadzie działa niesamowity system pomocy socjalnej. Płacimy wysokie podatki, ale mamy za darmo służbę zdrowia, system pomocy dla bezrobotnych bez względu na to, czy się kiedyś pracowało, czy nie, przedszkola za 7 dolarów dziennie, najtańsze studia w całej Ameryce Północnej, wszystkie sprawy administracyjne można załatwić w dwóch oficjalnych językach.
Co z tego dla Pana jest najważniejsze?
Największym plusem Kanady w moim odczuciu jest to, jak łatwo można dojść do czegoś z niczego. Dobra płaca, stosunkowo tanie mieszkania, niskooprocentowane kredyty pozwalają na świetny start od zera.
Jeden z najstarszych domów w dzielnicy Westmount, Montreal, fot. Jacek Kielian |
Kanada ma liść na fladze i godne pochwały podejście do ekologii zarazem. Które rozwiązania sprawdzają się w walce o „bardziej zielony” kraj?
Liść klonowy został wybrany w 1964 roku jako symbol, który nie był ani angielski, ani francuski i miał za zadanie zjednoczyć Kanadę w obliczu separacji Quebecu. Niewiele miało to wspólnego z ekologią, ale jeżeli już o tym mówimy, godne wspomnienia jest to, że Kanada ratyfikowała protokół z Kioto i właściwie wszystko w gospodarce jest zielone i przyjazne środowisku, poczynając od recyklingu 2 razy w tygodniu, po redukcję emisji gazów przez wielkie korporacje.
Ekologię wyraża się też często w budownictwie, dlatego przy okazji o domy kanadyjskie chciałabym zapytać. Z taką nazwą, jak sądzę, powinny cieszyć się wielką popularnością tam, skąd – jak wskazuje nazwa – pochodzą?
Nie wiem, co nazwa „dom kanadyjski” oznacza w Polsce, tu na miejscu jest to z reguły wolnostojący dom na fundamencie, podpiwniczony, którego pozostała część konstrukcji zrobiona jest z drewna i płyt Gyproc. Taki dom w stanie „pod klucz” można postawić w kilka miesięcy i zapewniam, że jest on w 100% nowoczesny i nie ma nic wspólnego z igloo.
Nie wiem, czy Pan wie, że jednym z mitów na temat Kanady i Kanadyjczyków jest opinia, że żyją w igloo. Jakie budownictwo jest w rzeczywistości typowe dla tzw. klasy średniej?
Obecnie trend się zmienia. Domy są zastępowane przez budynki apartamentowe (tzw. condos), liczące od 2 do 30 pięter, bo nawet tu, w Kanadzie, miejsca jest coraz mniej. Szczególnie widać to w dużych miastach, gdzie stacje benzynowe i parkingi są likwidowane, by w ich miejsce powstały wyżej wymienione apartamentowce. Ceny są różne – od 200 tys. CAD za jedną sypialnię do kilkuset tysięcy czy paru milionów za tzw. penthouse.
"Domy są zastępowane przez budynki apartamentowe (tzw. condos), bo nawet tu, w Kanadzie, miejsca jest coraz mniej"; na zdjęciu: Montreal |
Ludzie, którzy żyją na przedmieściach mieszkają raczej w domach z małym terenem dookoła. W mieście tylko nieliczni i najbogatsi mogą sobie pozwolić na dom, reszta wybiera bloki. Popularne są dupleksy, tripleksy (2 lub więcej domów połączonych w jeden) itd.
Jedyne igloo, jakie widziałem podczas moich 20 lat w Kanadzie to takie wyrzeźbione z lodu w Quebec City podczas dorocznego festiwalu rzeźb lodowych.
Kanada to piękne i rozległe tereny. Czy w związku z tym, poza największymi metropoliami, mało kiedy stawia się kilkupiętrowe bloki mieszkalne? W odcinku o Irlandii usłyszeliśmy, że takiej zabudowy nie lubią Wyspiarze.
Trzeba pamiętać, że Kanada to młody kraj, a każdy dom mający więcej, niż 100 lat to tutaj zabytek. Nie wiem, jak to porównać do Irlandii.
Wydawać by się mogło, że terenu jest masa i nic, tylko budować domy. Niestety sroga zima (kilkaset centymetrów śniegu, temperatury rzędu -30 st.), a latem powodzie i pożary skłaniają ku budowaniu raczej apartamentów. Oczywiście nie jest to reguła - zamożniejsza część mieszkańców zdecydowanie opowiada się za domami.
Polska jest największym partnerem handlowym Kanady w Europie Środkowo-Wschodniej. Na jakie branże stawiają dziś Kanadyjczycy?
Kanada zdecydowanie stawia na elektrownie wodne (wspomniana Hydro Quebec), przemysł lotniczy (Bombardier), ropę naftową i gaz ziemny w Albercie, na przemysł drzewny i połów łososia w Kolumbii Brytyjskiej i oczywiście ogromne złoża diamentów, niklu i ołowiu.
Odnosząc się jeszcze do obu krajów, czego z Polski brakuje Panu w Kanadzie?
Mówiąc szczerze, to z Polski brakuje mi czasami spaceru gdzieś przez pola w Kieleckiem i paru kumpli, którzy pewnie mnie już nie pamiętają.
Dziękuję za rozmowę.